Polit |
Wysłany: Śro 11:43, 23 Lis 2005 Temat postu: |
|
Real Madryt - Olympique Lyon – o honor i zaufanie
5. kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów, środa, 20.45, Madryt
Klęska w Gran Derby już w pierwszej fazie sezonu wielu kibiców Realu Madryt ostatecznie wyleczyła z marzeń o triumfie w Primera División. Może i na takie fatalistyczne prognozy jest jeszcze za wcześnie, niemniej jednak poziom prezentowany przez kolegów Ikera Casillasa z pola jest zatrważająco niski, zdecydowanie nie taki, jakiego oczekuje się po piłkarzach walczących o tytuł mistrzowski i nie ma widoków na jego rychłą poprawę. Tymczasem zbliża się mecz z jedną z nasilniejszych i najlepiej grających drużyn tegorocznej Ligi Mistrzów, Olympique Lyon.
Tym razem nietypowo, bo już na początku, przyjrzyjmy się przewidywanym przez hiszpańskie media składom obu drużyn:
Real Madryt – Iker Casillas; Míchel Salgado, Iván Helguera, Sergio Ramos, Roberto Carlos; Beckham, Pablo García, Guti, Zidane; Robinho, Baptista
Olympique Lyon – Coupet; Réveillère, Cris, Caçapa, Monsoreau (Berthod); Diarra, Tiago, Juninho; Govou, Carew, Malouda
Czego można się spodziewać po grającym w takim zestawieniu Realu Madryt? Niestety nie za wiele. O ile ewentualne niezaliczanie Ikera Casillasa do ścisłej czołówki golkiperów świata byłoby co najmniej niezrozumiałe, o tyle obrońcy – w dokładnie tym samym zestawieniu, w jakim pozwolili Barcelonie strzelić trzy gole na Bernabéu – grają z meczu na mecz mniej skutecznie. Niemrawo asekurowani przez walecznego, ale dalekiego od jakiejkolwiek wirtuozerii Pablo Garcię mogą sobie nie poradzić z wielką siłą ofensywną OL, w której co prawda nie ma takich postaci jak Ronaldinho czy Eto’o, ale przecież Juninho i Carew pod względem efektywności znacznie im nie ustępują, a jak pokazał mecz w Lyonie, obaj potrafią radzić sobie z madryckimi defensorami, z „elektrycznym” i gorącogłowym Sergio Ramosem na czele.
W przeciwną stronę wcale nasza sytuacja nie wygląda lepiej. Defensywa trenera Houlliera wystąpi w najsilniejszym składzie, mając na środku niezwykle zwinnych i skocznych Brazylijczyków, Caçapę i Crisa, dzięki którym OL stracił w grupowych meczach dopiero dwa gole. A choć fani Blancos mają z pewnością nadzieję, że w jednym meczu w Madrycie Gregory Coupet puści przynajmniej kolejne dwie bramki, to faktyczne szanse na to są niewielkie, bo... w Realu nie ma kto strzelać goli! Ronaldo wciąż się kuruje, Raulowi grozi absencja nawet do końca sezonu z powodu kontuzji kolana, Robinho nie może ustabilizować formy na wysokim poziomie, podobnie jak Baptista, który w tym meczu po raz pierwszy od chwili przybycia do Madrytu zagra jako napastnik. Z tyłu wspierać ich będą Beckham, Guti i Zidane. Pierwszemu pozostała już tylko celność długich podań i rzutów wolnych (tu może się przydać umiejętność trzymania piłki i przy nodze, jaką dysponuje Robinho), drugi znacznie lepiej radzi sobie jako rezerwowy (choć w meczu z Barceloną w najmniejszym stopniu tego nie dowiódł), a trzeci... a trzeci jest już tylko bladym cieniem piłkarza, którego trzy lata temu niemal wszyscy eksperci bez wahania nazywali najlepszym na świecie.
Ogólnej słabości kadry Realu dowodzi powołanie na ten mecz z drużyny rezerwowej aż trzech zawodników, Soldado, Jurado i Adriana Martina. Roberto S. dał się zapamiętać z najlepszej strony, zdobywając zwycięskiego gola w meczu z Olympiacosem, ale Jurado i Martín, z całym dla nich szacunkiem, są jeszcze po prostu nieopierzeni i jeśli sytuacja zmusi trenera do wpuszczenia ich na murawę, nie powinniśmy po nich oczekiwać za wiele. Choć i po zawodnikach podstawowego składu też nie powinniśmy.
– Lyon po raz pierwszy zagra na Bernabéu – powiedział prezes „Olimpijczyków”, Jean-Michel Aulas. – Długo nie zapomnimy tego meczu. Moi zawodnicy są świadomi siły przeciwnika, mecz z Barceloną nam jej nie przesłonił.
Ale czy pan Aulas wierzy we własne słowa? Czy jest wobec wszystkiego powyższego cokolwiek, na co możemy liczyć w tym meczu poza refleksem Casillasa? Chyba tylko na tak złudnego sojusznika, jakim jest sportowa złość, bo teraz nadarza się doskonała okazja na jej wyładowanie – pierwszy mecz po bezdyskusyjnej porażce w Gran Derby, a zarazem rewanż z drużyną, która na własnym stadionie pokonała nas trzy do zera, zarazem jednak z jedną z dwóch (obok Arsenalu) drużyn, które wygrały wszystkie swoje dotychczasowe mecze w fazie grupowej tegorocznej Ligi Mistrzów. Wypada się tylko cieszyć, że piłkarze Vanderleia Luxemburgo mają już zapewniony awans do kolejnej fazy rozgrywek i zagrają bez zbędnego obciążenia. Bo i pierwsze miejsce w grupie, a zarazem trafienie w kolejnej rundzie na zespół z drugiego miejsca, nie jest takie istotne, bo jak pokazuje przykład Artmedii, teoretyczny słabeusz często bywa najgroźniejszym przeciwnikiem. Szczególnie smutne jest jednak, iż być może takim słabeuszem powoli staje się Real Madryt.
Źródło: marca.com, uefa.com, realmadrid.pl |
|